Ogłoszenie

Forum nieaktywne.

...ale może kogoś zainteresuje autorski blog jego twórcy: http://powidokisolipsysty.blogspot.com/

O co tu chodzi, czyli jak wytłumaczyć niewytłumaczalne. Wejdź, jeśli chcesz głębiej poznać (propagandę) forum. Uwaga! Silnie uzależnia!

Użytkowników prosi się o codzienne klikanie w toplisty (kliknij tutaj, aby zagłosować na wszystkie).

Wstępny nabór na mistrza (mistrzów?) gry!

#1 2012-02-28 13:41:00

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Ulice miasta

Nad ulicami miasta, brudnymi i wybrukowanymi rudą, pochylają się niskoczynszowe robotnicze kamienice, przez co wydaje się, iże zaraz runą na kłębiący się w dole motłoch. Ich szczyty są tak blisko siebie, że gdyby ktoś wychylił się przez najwyższe okno, mógłby uścisnąć rękę osoby po drugiej stronie. Między budynkami rozwieszono sznury, na których suszy się pranie, robione zwykle w pobliskiej rzece - dodaje to tylko do ogólnego wrażenia ich prowizoryczności. W kamienicach mieszka większość obywateli Portac. Jedynie ci bogatsi, zajmujący wyższe stanowiska w spółce czy w Gildii Kotlarzy, pozwolić sobie mogą na dom w centrum miasta, przy rynku.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#2 2012-09-11 14:29:29

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Ulice miasta

Nareszcie ciepłe klepisko, powiedziałam do siebie na widok otwierającej ulicę kamienicy pieszczotliwie nazywanej przez przechodniów „Kamienicą pod krewetką”. Nad drzwiami wejściowymi wisiała płaskorzeźba przedstawiająca krewetkę słusznie myloną z nierozwiniętą różą. Nikt ukraść się nie kwapił, bo za wysoko a i psiego gówna nie warte było. Przylgnęła owa nazwa równie prędko jak grzyb do budynku wzniesionego z czerwonej cegły, wysoki, toż to dwa piętra się w niej mieściły w całości przyległe do mojej osobistości na kilku lepkich od palców maczanych w piwie imbirowym i wilgotnych od zapachu kociego moczu dokumentach własności.  W okolicy łatwo było o dziurę w głowie przypadkowego lokatora, którymi lubili być podchmieleni sąsiedzi o ziemistych cerach i parchach na facjatach, takoż zabezpieczeniem mego przybytku był podstarzały pomocnik. Dbał o kamienicę podczas mojej nieobecności, toteż mu ufałam. Zwałam go Lucjuszem Abelardem, ale kij z tym jak miał na imię naprawdę. Ważne, że rodzina spalona w pożarze, to bezdzietny i niepotrzebne mu pieniądze, nie pijok i dbał o higienę. Miał finezyjne wąsy, a pod moją nieobecność wyjadał migdałowe ciasteczka i spraszał sobie kochanków. W wolnym czasie zbierał martwe zwierzęta z ulicy i grzebał je z szacunkiem. Taki sobie galancik.

Ostatnio edytowany przez Lila Rose (2012-09-11 14:36:08)

Offline

 

#3 2012-09-11 14:47:37

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Ulice miasta

Już prawie dobrnęłaś do drzwi wejściowych kamienicy, a w głowie Twej świtała ino perspektywa bliskiej kąpieli, gdy niczym na zawołanie jak długa wyłożyłaś się w błocie, do reszty niszcząc wszeteczną suknię. Jakaż szkoda, iż mogłaś zapomnieć o użyciu jej ponownie w tego typu… towarzyskich celach. Kiedy jednak gramoliłaś się z hydzącej mieszaniny kałuży, mierzwy i inszego syfu miejskiego, podczas dźwigania się z ziemi Twa ręka napotkała na obły kształt, którego, o dziwo!, nie skalał wcale gnój municypalny. Twój fachowy wzrok znachorki obeznanej z wszelkiej maści plugastwem rychło zidentyfikował… króliczą łapkę, i to ani chybi świeżo zgubioną, bo nie zadeptaną i utytłaną. Skąd się tu jednak wzięła, skoro Twe dekokty raczej nie wymagały przy sporządzaniu aż takich specjałów?


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#4 2012-09-11 16:42:32

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Ulice miasta

Co za obrzydlistwo, pomyślałam z wizją czekających na mnie w kamienicy niechybnie wystaw spreparowanych zwłok zwierząt. Lucjusz Abelard co prawda kopał zwierzęta, ale nigdy nie wykazywał chęci doskonaleniu kunsztu w dziedzinie taksydermii. Z króliczą łapką w dłoni powędrowałam więc do swojej kamienicy, gdzie u jej progu czekał już na mnie Lucjusz. Bodaj wyjrzał na mnie przez brudne od kurzu okiennice, które nie miały doczekać umycia. Niemalże jak lokalna społeczność Portac, wedle której mycie rujnowało warstwę ochronną ciała. Dostałam się więc do swojej kamienicy, nie rozglądając się wcale, poleciłam Lucjuszowi, żeby przygotował mi gorącą wodę na kąpiel, a sama z głodu pomierając pobiegłam do kuchni.
- Spróbujcie, żeby mi ciastek nie było, to po łapach zbije kradzieja! – Zaglądnęłam do szafek, kilka ciastek i łyżka okruszków na dnie szklanego pucharu. Wtedy na domiar złego przypomniałam sobie o owej łapce. – Poza tym mówiłam ci, że możesz sobie kopać futrzaki bylebyś mi jeno ich od domu nie sprowadzał! Tłumacz się rozpustniku! Ty wąsaty fagasie!

Offline

 

#5 2012-09-11 17:36:03

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Ulice miasta

- Jakie zierzaki, jakie futrzaki? Przeróżana Lilo, raźno egzaminuj, aże żadnego w domu nie upatrzysz! – zżymnął się szczerze szanowny Lucjusz Abelard, wielce zadziwowany niegodną kalumnią. – A ciastka… te kruszonki ulotne… boć one… - sposobił się już Twój pomocnik do jakowejś wymówki, gdy z opresji wybawiło go kołatanie do drzwi. Żwawo poleciał otworzyć i zniknął Ci z pola widzenia, by po chwili wrócić z koszyczkiem pełnych najróżniejszych delicji, i to nie jeno tych słodkich.
- O, sosiadka przysyła kosz pełen specjałów na dowód wdzięczności za syna drzewiejsze odratowanie – z dumą ostawił na stole smakołyki, śród których znalazła się i nie byłe jak przyrządzona pularda. Zrazu też zniknął szykować Ci kąpiel, coby kwestię uprzednio znikniętych ciastek wyminąć.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#6 2012-09-15 20:55:14

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Ulice miasta

Wygłodniałe zwierzątko z pełną ufnością w perlistych kryształkach wypalało piekielną dziurę w brzuszku i wiklinowym koszu pachnącym wonnościami wszelkiego zbytku. Były jabłczane strudle, kurkowa tarta, makowe paluchy, delicyje najróżniejsze, na widok których mechanicznie zagarnęłam ów kosz we własne ręce i skryłam się w swojej kuchni.
- Lucjuszu Abelardzie, weźże tę oto pulardę na znak mej wdzięczności za opiekę nad mym majątkiem. I nie zjadaj więcej moich ciastek. Tak właśnie, ukryłam pudełko w całkiem innym miejscu. – Odparłam wielce składnie, popychając Lucjusza w kierunku drzwi wyjściowych, podczas gdy króliczą łapkę wrzuciłam do kieszeni płaszcza. Przerażające i pachnące nieświeżo, zupełnie jak ja, pomyślałam rozżalona nad odorem własnego ciała.
Jednak głód był większy, zaczęłam wyrzucać zawartość kosza na jadalniany stół przykryty pożółkłym, haftowanym obrusem. Moja łapczywość znalazła upust w pochłanianiu pieczonych pierogów z rozmarynem i maślakami, nie przewidziawszy jednak nagłej równie torsji z powodu nieprzystosowanego do gwałtownego jedzenia żołądku. Cofnięta treść pokarmowa utknęła w przełyku, skąd nader przeżarta przez pepsynę trafiła na kolana. Niemal natychmiast zrzuciłam z siebie strój, ocalały płaszcz uprzednio powiesiwszy na krześle. Oplute ubrania zmięłam w kulę i postanowiłam naraz wyrzucić na śmietnik. Natychmiast zabrałam się za przygotowaniu naparu na nudności, mianowicie w szklance wrzątku wymieszałam starty w moździerzu imbir. Rumianek, olejek z mięty pieprzowej, nawet jabłkowy ocet winny, wszystkoć jak znalazł na dolegliwość opisaną. Wtedy to dokończyłam też spożycie pulchnego wypieku, pozostawiając sobie resztę do czasu kąpieli. Moja zmęczona skóra przebudziła się lawendowym mleku do kąpieli, zaś włosy powróciły do dawnej miękkości i jasności w bzowym mydle. Marzyłam wtedy o różowym niebie, ożywiając swego ducha, czując jak opuszczały mnie nerwy, a wracał spokój i równowaga. Przyglądałam się także swojej obcej ranie na nodze, opatrując ją z wielką troską i starannością. Natarłam ciało jaśminowym masłem, włosy zakręciłam palcami i spięłam srebrną tasiemką, zaś ciało okryłam prześwitującą jak mgiełka koszulą sięgającą kostek, rozcinaną wzdłuż piersi.

Ostatnio edytowany przez Lila Rose (2012-09-15 20:57:14)

Offline

 

#7 2012-09-16 00:52:54

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Ulice miasta

I kiedy tak schłaś, zrelaksowana po zmyciu z siebie brudów ostatniej doby, której to horrendalne wrażenia nikły wobec potężnej siły lawendowej kąpieli, nagle przypadkiem w szczelinie podłogi cosik Ci zabłysło. Zwabiona polorem, nachyliłaś się nad szparą utworzoną przed rozlazłe deski podłogi, by ujrzeć w niej dawno zapodzianą złotą monetę. A przy niej drugą… a nawet trzecią. Cóż to, czyżby ongiś z sakwy co nieco omyłkowo się usypało?  No no, całkiem miły prezent od losu, zdawałoby się, iż kolejny, licząc kosz pełen łakoci, a także… króliczą łapkę?

Ostatnio edytowany przez Vespera (2012-09-16 00:54:45)


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

Copyright © 2012 Śmiertelna Opowieść

Reklama | Misja forum | Kontakt | Prawa autorskie | Współpraca | Inspiracje | Poprawność językowa | Prywatność | Administracja | PBF?

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plbusy Koln klej do luster materace janpol