Mortal One - 2012-05-30 15:35:59

Jest to najzacniejsza karczma w mieście, do której codziennie ściągają co bogatsi mieszkanie i szlachta. W jej ciepłym i pachnącym czosnkiem wnętrzu zawsze coś się dzieje. Trzeba jednak dobrze strzec swej sakiewki, gdyż w pobliżu kręci się kilku typów spod ciemnej gwiazdy. Można tu wypić znakomite piwo, przekąsić coś bądź poszukać jakiejś pospolitej rozrywki, na przykład wszczynając nader często zdarzającą się tu burdę. Karczmarz, wielki dryblas o miłym wyglądzie, może nam też podać parę najaktualniejszych plotek...

Eliasz - 2012-08-07 23:39:34

Wchodzę do karczmy, z zarzuconym na głowę kapturem. Powinienem być w stanie pozostać niezauważonym. Od razu udaję się w stronę baru. Po drodze próbuję odszukać wzrokiem swoją przyszłą ofiarę. Przyglądam się też ogólnie sytuacji, jaka panuje w karczmie.

Kiedy już dojdę do baru, zamawiam piwo. A jakże. Trzeba się wtopić w tłum... i zorientować w sytuacji...

Mortal One - 2012-08-08 12:36:40

Na wtapianie się w tłum nie było większej nadziei - karczma była prawie pusta - acz przynajmniej dostrzegłeś swoją przyszłą ofiarę. Ofiara siedziała w alkierzu, odwrócona do Ciebie plecami. Od reszty karczmy oddzielała ją niska ścianka... zaś tuż przy tej ściance stał stół i niska ława, a przy nich - nikogo. Chyba trudno o lepsze miejsce...

Zamówiłeś piwo, acz dostać je miałeś dopiero wtedy, gdy usiądziesz.

Eliasz - 2012-08-08 13:15:28

Hę? Idealnie. Powiedziałbym, że zbyt idealnie. No, może po prostu mam szczęście...

Od razu udaję się na wypatrzone miejsce, niemalże stworzone, żeby wpakować Ottona w kłopoty. Swoją drogą, wątpię, żeby tak po prostu ktoś się do niego przysiadł i zaczął mówić. Prawdopodobnie spotkają się w karczmie, ale w innym jej miejscu. Chociaż z drugiej strony - najciemniej pod latarnią. Tak czy siak, muszę mieć na niego oko.
Kiedy już usiądę, wyjmuję z torby grubą księgę. Na grzbiecie widnieje napis "Receptury alchemiczne mikstur transmutacyjnych". Lektura tak potwornie nudna, że nie będę miał problemów ze skupieniem się na działaniach Ottona. Otwieram księgę, na losowej stronie. Pod wiszącą okładką chowam magiczne lusterko. Przy okazji rozglądam się za jakimś miejscem, na którym mógłbym postawić przedmiot, który przechwyci dialog i obraz spiskującego Ottona... murek może się przydać.

Mortal One - 2012-08-08 13:51:09

Przyszło Ci na myśl, że zamiast stawiać gdzieś lusterko, lepiej byłoby może po prostu się w nim poprzeglądać. I to tak poprzeglądać, aby cały dźwięk i obraz "spłynął" do przedmiotu. Razem z myślą przyszedł karczmarz: był to niższy, gruby jegomość, podobnie jak Twój mistrz noszący bokobrody, w żadnym wypadku jednak równie zadbane. Ukłonił się szybko, niechlujnie, postawił cynowy kufel i... wyciągnął zza pasa łańcuch, po czym przywiązał naczynie do nogi stołu, zatrzaskując na niewielką kłódkę.

- Wybaczcie, panie, ale w ostatnim miesiącu ukradziono mi trzydzieści sztuk... nie żeby coś... po prostu nigdy nic nie wiadomo - rzekł, zezując na Twoją lekturę, i pospiesznie wrócił za ladę.

Eliasz - 2012-08-08 14:03:51

Uh-huuuuu. Transmutatio, czyli przemiana, z hatiańskiego, oczywiście. Nigdy nie rozumiałem po cholerę komuś dodatkowe ręce... hmmm?! Trzecie oko?! Zaginam stronę księgi, co by później ją znaleźć i przerzucam strony. O, tak, to jest nudne. Zamiana metali w mleko. Na cholerę to komu?... W walce nie mam czasu na wyciągnięcie kociołka i wypowiadanie pięciozdaniowej inkantacji. Nie mówiąc już o odliczaniu odpowiednich ilości odpowiednich roślin... kheeee...

Biorę łyk piwa. Mały. Zapewne niezłą lurę tu leją. Teraz pozostaje poczekać, aż pojawi się mój cel...

Mortal One - 2012-08-08 14:13:58

Pociągnąłeś z kufla, i cóż... piwo było mocne, ciemne (nie podałeś konkretnego gatunku - widać takie się tu najlepiej sprzedaje) i gorzkie. Oraz - a może przede wszystkim - dobre. Z pewnością warte swojej ceny, której miałeś nadzieję zbyt prędko nie poznawać...

Wertowałeś księgę, aż furczało, kiedy wreszcie do karczmy wszedł szpicel Inkwizycji. Rzecz jasna, nie był ubrany w oficjalny uniform, acz i tak łatwo było poznać po charakterystycznej tonsurze i złowrogim błysku w oku, z kim ma się do czynienia. Przeszedł przez karczmę, nic nie zamawiając, i minąwszy Cię bez słowa, zasiadł naprzeciw Ponurego.

A więc... do dzieła!

Eliasz - 2012-08-08 16:35:58

Dziwnym by było, gdybym przeglądał się w tym lusterku cały czas... z drugiej strony, nie muszą być złapani w obrazie cały czas. Wystarczy, że przez dłuższą chwilę będą widoczni, reszta to może być dźwięk i ściana. Tak... sądzę. To będzie wystarczający dowód.

No, więc zaczynajmy... Po krótkiej chwili, w końcu muszę dać im się rozkręcić, podnoszę lusterko w górę. Udając, że się w nim przeglądam, zaczynam przechwytywać obraz spotkania.

Mortal One - 2012-08-08 16:56:32

"Przeglądałeś" się w lusterku, a tymczasem tamci dwaj zaczęli rozmowę:

- Witaj, Ottonie.

- Witaj i ty, Gerwazy.

- Jak idzie interes?

Ponuremu nawet powieka nie drgnęła:

- Wyśmienicie! Dziś rano sprzedałem świeżą mandragorę! Klient był zachwycony! - Chyba chodziło o Ciebie...

- A jak ta nasza... większa inwestycja?

- Przecież sam mi mówiłeś, iże nic z tego nie będzie... podobno zgubiły się wszystkie probierze. Nie możemy nawet przedstawić oferty klientowi...

- Ach, tak. Zapomniałem... no nic, miałem nadzieję, iże coś jeszcze zachowałeś. Dobrze, że chociaż ta mandragora poszła... proponuję jeszcze dziś podzielić się zyskami!

Nie... tak sprytnie zakamuflowanej rozmowy nikt nie weźmie za wiarygodny dowód. Wyglądało jednak na to, że lepszych nie zdobędziesz...

Tamci dwaj kontynuowali rozmowę, przechodząc od interesów do pogody i innych równie błahych spraw, takich jak zdrowie, rodzina, pomyślność u bogów... Ty zaś postrzegłeś, że naprzeciw lusterka jest okno, zaś przez owe okno wpada promień światła. Za późno... refleks padał wprost na twarz inkwizytora. Ten w końcu skrzywił się i rzucił:

- Ej, ty! Przestań świecić tym lusterkiem! Nie widzisz, że tu ludzie siedzą?

Co robić, co robić! Jeśli mu odpowiesz, Otton na pewno Cię pozna, a jeśli nie - możesz wzbudzić podejrzenia...

Eliasz - 2012-08-08 17:10:30

Ugh... może powinienem doprowadzić do konfrontacji z Ottonem? Jeżeli zostawię otwarte lusterko, nasza rozmowa się nagra. Mogę odchrząknąć, zmienić tonacje głosu... modulować, w zasadzie Otton mnie słyszał dwa razy. Może nie znać tak dobrze mojego głosu. Niemniej jednak, nigdy nie miałem farta w grze w kości.

Kurwa, co zrobić... Co by zrobił... Króliś?! KRÓLIŚ. Nie teraz...
Króliś siedział przy stole. Jak gdyby nigdy nic, obracał w futrzastych łapkach dwie, sześcienne kości. Dwie szóstki, czy dwie jedynki?... rzucił.

Próbuję modulować swój głos, żeby wydawał się inny, niż mój prawdziwy.
- Oh, wybaczy pan...
Ustawiam lusterko pod innym kątem, unikając światła okna. Po krótkiej chwili kładę lusterko ma ławie, tuż obok siebie... trzeba zdobyć dźwięk. Przynajmniej dźwięk.
Jeżeli jednak Otton się zorientuje w sytuacji, lusterko ustawiam na stole, tak, aby żeby przechwyciło naszą konfrontację.

Mortal One - 2012-08-08 17:47:18

Na szczęście, obyło się bez konfrontacji. Inkwizytor machnął tylko ręką i wrócił do rozmowy, zaś Twoje tętno wróciło do normalnego rytmu. Postawiłeś lusterko i nasłuchiwałeś, pochylony nad cuchnącym stęchlizną foliałem.

Po chwili gadania o błahostkach tamci skończyli rozmowę, wstali, podali sobie ręce nad stołem jak dobrzy wspólnicy i ruszyli w stronę wyjścia. Wtem jednak inkwizytor zatrzymał się w pół kroku i odwrócił w Twoją stronę z pytaniem:

- Zaraz... chłopcze, co ty tam czytasz? Czyżby był to jakiś traktat magiczny?

Serce Ci zamarło, bo w okolicy nie było innego "chłopca" poza Tobą... Co ciekawy, wyratował Cię Twój główny antagonista, szepcząc:

- Gerwazy... nie jesteś na służbie...

- A tak chciałem wiedzieć, czym się dziś interesuje młodzież... no nic, w takim razie - w drogę!

I wyszli, a wraz z nimi Twoje troski. Poza jedną... materiałem dowodowym, który w najlepszym wypadku mógłby zagrozić Tobie samemu.

Eliasz - 2012-08-08 18:01:45

Zamykam lusterko. Dwie jedynki, co, Królisiu?
- Kurwa.
Cała nadzieja w Anwaldtdzie. Może on wpadnie na jakiś pomysł. Zawsze jest inna możliwość: jeżeli ten cały Gerwazy jest w coś zamieszany, to zdyskredytuje Ottona. Czas wracać do gildii. A może iść za Ottonem?

Po schowaniu swoich rzeczy do torby, podchodzę do baru, płacę za swoje piwo i natychmiast wychodzę. Chociaż wątpię, żeby udało mi się ich dogonić, miasto jest zatłoczone. Zapewne będę zmuszony wrócić do gildii i poszukać Anwaldta... zapewne jeszcze siedzi w jadalni. Nie minęło wiele czasu.

GotLink.plkoparka Złotów Reklama w autobusach rankomat porównywarka OC AC