- Śmiertelna Opowieść http://www.smiertelnaopowiesc.pun.pl/index.php - Dzielnica świątynna http://www.smiertelnaopowiesc.pun.pl/viewforum.php?id=63 - Placówka Inkwizytorium http://www.smiertelnaopowiesc.pun.pl/viewtopic.php?id=175 |
Mortal One - 2012-05-27 23:02:09 |
Wygląd placówki Inkwizytorium zdaje się przeczyć jej przeznaczeniu: na grubych, oplecionych kamienną winoroślą kolumnach wspiera się ogromny portyk, na którego złoconym tympanonie wyryto Słońce, symbol Hairisa. Sam trzykondygnacyjny budynek jest bogato zdobiony płaskorzeźbami i arabeską, przez co przypomina bardziej pałac niż to, czym jest w istocie. A jest on miejscem przesłuchań i tortur, co wie chyba każdy obywatel Tiarrim. Trafiają tu tak zwani "wrogowie wiary", którzy - choćby nawet wyznawali tego samego Boga - to i tak są zwykle uznawani za takowych; wystarczy najdrobniejsza różnica doktrynalna. Za swe wątpliwe "usługi" Inkwizycja robi całkiem niezły pieniądz, o czym świadczy już chociażby wygląd jej placówki. Na szczęście, nie wszyscy jej członkowie są dziś tacy, a nie inni - już chociażby tutaj urzęduje niejaki Thomas Braun, potrafiący ułaskawić więcej ludzi, niż wynoszą jego miesięczne zarobki. Inna sprawa, że to jedna biała owca pośród stada czarnych; trzeba mieć spore szczęście, żeby na nią trafić... |
Vespera - 2012-06-27 21:18:39 |
W takich chwilach jak ta wiele oddałabym za to, by wyglądać jak Czarny Ed wczorajszej nocy w karczmie. Przyklejona do ściany kryłam się w mroku ulicy dzielnicy świątynnej, lecz nawet opończa i ciemne odzienie nie mogło gwarantować mi bezpieczeństwa. Jak dotąd zmyślnie unikałam spotkania z tym wyjątkowym rodzajem straży, który nie ma trocin zamiast mózgu jak jego miejski odpowiednik w innych dzielnicach. Nawet z tyłu i po ciemku niedaleki budynek Inkwizycji prezentował się obiecująco dla mojej sakwy, toteż miałam nadzieję, że to święte miejsce przyniesie jej upragnioną finansową ekspiację. Już zaczynałam czuć ten cholerny dreszczyk emocji, który strzegł mnie przed zbyt pospiesznym ruchem. Cóż, z tej samobójczej misji płynęła przynajmniej jedna pociecha. Miłego szukania mnie w środku, życzyłam nienawistnie Szczurom, wypatrując kolejnej straży na horyzoncie. |
Mortal One - 2012-06-28 13:25:57 |
To, że budynek wyglądał obiecująco, nie znaczy wcale, że pięknie. Jakże bowiem metaforyczna była jego ta brzydota, z przodu maskowana kamienną winoroślą i pulchnymi, marmurowymi kupidynami. Zwłaszcza że by ją dokładnie zobaczyć, trzeba było się przedrzeć przez te nieprzyjazne chaszcze... ale cóż to! Oto dwóch strażników z pochodniami wyłoniło się właśnie zza rogu, idąc prosto w Twoją stronę. Trzeba się spieszyć... |
Vespera - 2012-06-28 23:41:14 |
Periculum in mora, usłyszałam ongiś od pewnego uczonego, któremu w podziękowaniu za tę naukę rychło buchnęłam sakiewkę. Wykorzystując ów moment, w którym poprzednia straż oddaliła się znacznie, a kolejna dopiero kierowała się w mym kierunku, żwawo rzuciłam się w stronę rzekomo niechętnych mi zarośli, nim łuna wartowniczych pochodni odgoni zbawienne ciemności. I po cóż ta nadgorliwość w strzeżeniu miejsca, które nawet największy obłąkany na wskroś wymija? |
Mortal One - 2012-06-29 11:05:46 |
Widać Ty już należałaś do największych obłąkańców, bowiem zręcznie (tuż przed nosem następnego patrolu) wpadłaś w one krzaczory, zasługujące chyba na miano największego buszu w Tiarrim. Przeczekałaś, aż patrol przejdzie dalej, i już mogłaś chyżo pędzić w stronę serca tej gęstwiny. Wtem jednak tako usłyszałaś od strony inkwizycyjnego siedliszcza: |
Vespera - 2012-06-29 20:28:05 |
Zmełłam w ustach przekleństwo, gdy przyszło mi wdać się w bój z tak solennym oponentem. Zaprawdę, dziwna to uciecha Inkwizycji, takie chwasty miast zamtuzu w okolicy hodować. Zdążyłam do miejsca, w które mnie głos ów przywiódł, a nie obyło się bez dobroczynnej asysty ostrza. |
Mortal One - 2012-06-29 21:53:39 |
Twój rozmówca - do czego zdążyłaś się już przyzwyczaić - postanowił skraść nieco cienia z okolicznych komyszy, co czyniło go praktycznie niewidocznym. Choć stał zaledwie pięć stóp od Ciebie... |
Vespera - 2012-06-30 01:22:40 |
- Dzięki wielkie za troskliwość, oby była równie głęboka w razie gdybym wielce niefortunnym trafem znalazła się w tej nieprzyjemnej części podziemi od strony ulicy – warknęłam w odpowiedzi, ignorując od tej pory mego nadzwyczaj opiekuńczego mentora, którego „szczerość” intencji jakże bym śmiała kwestionować. Jeśli ta banda gryzoni będzie aż tak pomylona, by w jakikolwiek sposób przeszkodzić mi w tej robocie, z chęcią zdobędę się na ten akt miłosierdzia w postaci wbitego ostrza, które uniemożliwi im poznanie w niedalekiej przyszłości wszystkich rodzajów bólu fizycznego serwowanego przez Inkwizycję. |
Mortal One - 2012-06-30 11:05:30 |
Ano, przydałby się, choć kawał słoniny nader łacno spełnił swe zadanie. Już po chwili zza płotu dobiegły Cię odgłosy mlaskania i ciche powarkiwania, będące zapewne echem psiej walki o byt... Skoro wszystko już gotowe, zasię łapówka rzucona, to nie ma co zwlekać - komu w drogę, temu czas! Oby jednak ta w istocie nie skończyła się w inkwizycyjnych lochach... powiadają bowiem, iże lepiej w trumnie niźli w świątynnych kajdanach pod ziemię trafić. Czyżby taki był Twój wybór? To się dopiero okaże... |
Vespera - 2012-06-30 13:02:58 |
Otworzywszy furtkę, wkroczyłam na ten groźny obszar i poczęłam ostrożnie stąpać po chwiejnej linie nad przepaścią, którą wkrótce miała stać się siedziba Inkwizycji. Nie za wolno, nie za pospiesznie, ażeby psiaczków nie kłopotać zbytecznym odciąganiem od strawy i by moją obecność uznały za niebyłą, wyważonym krokiem straceńca ruszyłam na drzwi piwnicy, gotowa w każdej chwili rzucić się szaleńczym biegiem. |
Mortal One - 2012-06-30 13:18:37 |
W chwili, gdy otworzyłaś furtkę, ta zaskrzypiała przeraźliwie, a Tobie zamarło serce. Czworonogom chyba też, bowiem na chwilę przestałaś słyszeć odgłosy ich dzikiej konsumpcji... na chwilę. Bo gdy szłaś w przestrachu, oba szczęśliwie wróciły do ich poprzedniego zajęcia. Dobrze, że ogród był i od tej strony zarośnięty, gdyż odcinało to możliwość wypatrzenia przez dwa kundle. Wtem jednak, w połowie drogi do odcinającego się cieniem od rozgwieżdżonego nieba budynku Inkwizycji, od Twojej lewej zawiał lekki wiatr... a Ty bynajmniej nie byłaś od zawietrznej. |
Vespera - 2012-06-30 13:42:22 |
I to był właśnie jeden z owych niezręcznych momentów, w których nogi zwykle (i słusznie zresztą) wyprzedzają mózgownicę i korzystają ze swej pełnej mocy. Puściłam się opętanym biegiem przed siebie, byle dotrzeć do wejścia piwnicznego i z radością zamknąć je tuż przed ostrymi zębiskami potworów. Licho wie, co je wzburzyło, jednakże ja zamierzałam nad tym podumać w dogodniejszym terminie. To znaczy tym po zatrzaśnięciu zawiasów. |
Mortal One - 2012-06-30 14:08:45 |
Pędziłaś szybciej od wiatru (i najprawdopodobniej za jego przyczyną), byle tylko dopaść do piwnicznych drzwi. Zatrzymywana co chwile przez wszędobylskie chaszcze, które chwytały Cię swoimi kłującymi mackami, w końcu do nich dotarłaś, niemal zderzając się w biegu z ich ledwie malującą się w ciemnościach, drewnianą sylwetką z okuciami. Na szczęście, te otwierały się do środka. Wpadłaś w piwniczne chłody, trzaskając nimi o kamienne odrzwia. Dwie wygłodniałe, żądne krwi bestie, od których dzieliła Cię jedynie warstwa desek, ujadały wściekle i drapały ich i tak już pokiereszowaną fakturę. Mało brakowało... serce biło Ci jak młot, ledwie dychałaś, a zimny pot ściekał Ci po plecach... |
Vespera - 2012-06-30 14:44:59 |
Całym ciężarem ciała naparłam na drzwi, jedną ręką macając drewnianą fakturę w poszukiwaniu rygla, z rękawa drugiej natomiast wytrącając sztylet. W takim to mętliku usiłowałam zdzielić ostrzem tego kundla po pysku, by cofnął się do tyłu, a w tym czasie zamknąć te przeklęte wrota i jeszcze przy okazji przeżyć. Zaklęłam siarczyście, napotykając tak obiecujący początek. Oby następne psy pańskie w tym budynku były mniej wyszczekane. |
Mortal One - 2012-06-30 15:28:10 |
Wraziłaś sztylet prosto w psi oczodół. Pies zawył, krew siknęła, pies cofnął się, krew sikała dalej, pies skomląc i podkulając ogon, uciekł razem ze swoim towarzyszem, krew... cholera. Teraz już byłaś cała we krwi. Ale przynajmniej oblężenie zostało odparte, a Ty z ulgą mogłaś puścić wrota. Rzecz jasna, zasuwając wcześniej skobel; ostrożności nigdy za wiele, o czym zresztą świadczyła zaistniała sytuacja... A za Tobą były już tylko piwniczne mroki. Oby nie rozświetliła ich pochodnia kogoś, kto chciałby sprawdzić przyczynę tych nocnych hałasów... Chociaż skoro jeszcze jej nie ujrzałaś, to o czymś świadczyło. Widać podobne hałasy były tu rutyną. Dwie strażnicze bestie wyglądały zresztą na takie, co w chwili nudy zaatakowałyby nawet swój własny ogon... |
Vespera - 2012-06-30 16:38:06 |
Niech to szlag, pomyślałam, uświadomiwszy sobie ze zgrozą, że ani chybi wyglądam teraz jak wprawny rzeźnik. Nie godzi się, by ktoś o takiej prezencji pozbawiał to święte miejsce zbędnych przedmiotów, toteż z dystynkcją chwyciłam z podłoża pobliski kawał szmaty i z odrazą wytarłam o niego juchę z siebie i ostrza. Tak zadbawszy o złodziejskie konwenanse, ruszyłam wreszcie ostrożnie w głąb ciemnych czeluści, uboższa już o niepokonaną broń w postaci słoniny. |
Mortal One - 2012-06-30 17:04:01 |
Uboższa już o niepokonaną broń w postaci słoniny, w istocie ruszyłaś, co i rusz się potykając o porozrzucane na ziemi przedmioty, takie jak szmata, którą właśnie wytarłaś posokę. Piwnica ciągnęła się niemiłosiernie, jedynie czasem rozjaśniając się snopem księżycowego światła, które wpadało przez zdobione przezrocza. I wreszcie... dopadłaś drugich drzwi, za którymi musiały kryć się schody do kuchni. Aż wreszcie, ślimacząc się po tych ostatnich (również, swoją drogą, iście ślimaczego kształtu), dotarłaś do kuchni. |
Vespera - 2012-06-30 17:33:56 |
Niestety nie wpadłam tu po strawę dla ciała, jeno dla mej kiesy, przeto choć z wielkim ubolewaniem, bez zwłoki udałam się ku prawym drzwiom. Wszak czułam na sobie piętno upływającego nieubłaganie czasu, którego szkoda było trwonić na przeszukiwanie jakichś lichych kredensów z zastawą. Przywarłam do drzwi, bacznie nasłuchując za nimi najmniejszego hałasu, po czym nieznacznie je uchyliłam dla lepszego rozeznania sytuacji. Jakaż szkoda, że nikt nie wymyślił jeszcze boga złodziei. Pomodliłabym się do niego o pusty korytarz i cenne łupy. |
Mortal One - 2012-06-30 21:23:10 |
Boga z pewnością wymyślili, choć jego kult musiał zostać z dawna zapomniany. Niewykluczone, że za sprawą Inkwizycji. Korytarz wydawał się jednak pusty. Jedyne odgłosy, jakie słyszałaś, dochodziły zza lewej ścianki (którą nazwać tak można przez jej wątpliwą długość). Wszak to narada jeszcze trwała... No, wszystko jak na razie szło jak po maśle... może nie licząc incydentu z psami. Teraz wystarczyło jeszcze tylko wstrzymać oddech, przejść przez korytarzyk, skręcić parę razy i mieć to już wreszcie za sobą... a może przed sobą? |
Vespera - 2012-06-30 23:48:28 |
Z duszą na ramieniu, sercem w gardle i sztyletem w dłoni pomału ruszyłam przed siebie, cichcem przemykając przy ścianie, jakby przyleganie do niej cokolwiek zmieniało w mojej i tak zgubnej sytuacji. Nakazałam swym myślom zamknąć się, zaś kierownictwo powierzyłam powołanemu na ten czas archontowi – instynktowi chronienia własnej rzyci, któremu chwalebnie przewodniczyły wyostrzone zmysły. Cóż za ironia, czemu to wciąż musiało być prawo? Kto jak kto, ale akurat ja najmniej pragnęłam mieć z nim do czynienia. |
Mortal One - 2012-06-30 23:56:53 |
Tup, tup, tup, tup... bezgłośnie sunęłaś korytarzem, aż doszłaś do zakrętu... i tu czekała Cię kolejna niespodzianka. Na szczęście, nikt już nie chciał Cię zagryźć; wręcz przeciwnie: z głębi korytarza po prawej dochodziły świadectwa najczystszego uczucia. Wyglądało jednak na to, że Twoja prezencja ochłodziła nieco amory kochającej się tam pary... |
Vespera - 2012-07-01 00:21:31 |
Gdyby nie groza sytuacji i powaga miejsca, w którym się znajduję, może nawet parsknęłabym śmiechem. Nie to, żebym sama była cnotką, no ale szanowni państwo, są bardziej malownicze miejsca na uniesienia miłosne, na przykład w lochach Inkwizycji. A ile przy tym erotycznych zabawek! Poczułam się zdegustowana faktem, iż ja grzecznie przychodzę ograbić święte miejsce, a tu takie niemoralne rzeczy się po korytarzach wyprawiają. |
Mortal One - 2012-07-01 00:36:55 |
Ledwo skryłaś się cieniu, a już - na Twoje (a może ich?) szczęście - dwie ciemne, na poły roznegliżowane sylwetki przemknęły w stronę kuchni, nawet Cię nie zauważając. I zapewne po to, by to tam dokończyć dzieła, w jakże malowniczej ferii kulinarnych zapachów. Bądź w piwnicach, choć tam pozostawało im życzyć tego, by nie napotkali żadnych czworonogich gości... tym bowiem smaczek po słonince jeszcze zapewne pozostał. |
Vespera - 2012-07-01 01:48:33 |
Po tym, jak dwa hoże kupidynki poszły gzić się gdzie indziej, wróciłam na dawny trakt i skręciłam w moje uprzednie prawo. Ta krotochwilna sytuacja rozluźniła nieco napięcie, jednakże dotarcie do kolejnego rozwidlenia korytarzy przywróciło do porządku ryzykowne rozprzężenie zmysłów. Zgodnie ze słowami mojego „znajomego” z Inkwizycji, znowuż miałam skręcić w to monotonne prawo. Ciekawe, kogo tym razem ujrzę bez snadź zbędnego w tym budynku odzienia. |
Mortal One - 2012-07-01 11:41:32 |
...rozmyślałaś zaciekle, kiedy dalsza część korytarza okazała się być pusta. Oraz całkowicie cicha. Wyglądało na to, że zarówno tutaj, jak i za ścianami nie było nikogo. Aż poczułaś pewne rozczarowanie... bowiem jakże to tak: tylko na tyle cię stać, parszywy losie? |
Vespera - 2012-07-01 14:55:17 |
… to chętnie wystąpię w obronie moralności i poddam ich uczucie testowi godnemu próbie żelaza. W miarę, jak zapuszczałam się w głębiny tego miejsca, stale narastał we mnie niepokój, jako że czas nieubłaganie uciekał, a ja nie dość, że nie dotarłam jeszcze do biura, to na dobitkę nadal nie zdobyłam żadnych precjozów. Czy aby na pewno ten promienny nabożniś dobrze opisał mi drogę? Wszak chyba powinnam być już w prawym skrzydle… Oby tylko ten czasowy spokój nie był ciszą przed burzą. |
Mortal One - 2012-07-01 20:18:46 |
Przeszłaś jeszcze parę kroków... kolejny skręt w prawo... nikogo, można iść... aż wreszcie: zobaczyłaś upragnione drzwi. Czy raczej drzwiczki, miarkując po ich jakże niewielkich gabarytach. Zupełnie jakby były wejściem do mysiej dziury bądź kryjówki karłów. A może to służba wchodziła do biura na kolanach? Poprzednia sytuacja dowiodła Ci, iże nie takie rzeczy działy się w tym budynku. A także liczne słuchy, jakie krążyły po Tiarrim o inkwizytorach i ich dość... niecodziennych konwenansach. Chociaż zważywszy na to, ile czasu spędzają w lochach, które niejedną świętą duszyczkę potrafią zwieść na złą drogę, zwłaszcza gdy ową duszyczkę za bardzo poniesie żar wiary, wciągając w serwowanie tamtejszych "przyjemności"... uch. Zaprawdę, nie chciałabyś tam trafić. |
Vespera - 2012-07-01 22:15:20 |
Zaprawdę, ale to zaprawdę nie chciałabym tam trafić. Niemniej jednak skonfundowały mnie nieco te pocieszne drzwi, bo od kiedy to w Inkwizycji pracowały… gnomy? Łypnęłam zadziwionym okiem na to nowe cudo, w myślach rekonstruując przebytą marszrutę. Nie dostrzegłam w niej uchybień, więc może to nie ja się tu omyliłam? Pełna złych przeczuć i pozbawiona innych możliwości, kucnęłam przy drzwiczkach do (oby nie piekielnego) pieca, by wreszcie niespiesznie chwycić je za klamkę. |
Mortal One - 2012-07-01 23:08:47 |
Chwyciłaś tę małą, mosiężną gałkę i - o dziwo - nic wielkiego się nie stało. W środku w każdym razie cisza. I znowu: oby nie cisza przed burzą... |
Vespera - 2012-07-02 00:54:01 |
Dzięki ci, łaskawy losie! Cichcem wgramoliłam się do środka, bowiem w przypadku takowych drzwi o wejściu w wielkim stylu mówić niepodobna. Taka cisza, jak gdyby żywego ducha nie było wokoło i aż otucha wstąpiła w moje niecne serce. Niechby tak wszyscy w tym przybytku folgowali swemu uczuciu jak parka z kuchni, a o ile życie dla włamywaczy byłoby prostsze. |
Mortal One - 2012-07-02 14:41:11 |
I to był błąd. Nawet jeśli niezamierzony. |
Vespera - 2012-07-02 17:33:47 |
- Skądże znowu, właśnie wylewałam ścieki do kanalizacji, gdy okazało się, że ktoś je urządził, a nawet w nich mieszka – fuknęłam wściekle w odpowiedzi z imponującym jak na okoliczności wisielczym humorem. – A teraz odwiążcie mnie, sukinsyny, bo jak wasz szef o wszystkim się dowie, to zaniedługo ozdobicie lochy jako ich nowe płaskorzeźby. Nastąpiła kurewsko niezręczna pomyłka, jak suponuję. |
Mortal One - 2012-07-06 21:30:21 |
Chciałaś, acz na chceniu się skończyło. Bo kiedy tylko trzeci dostrzegł Twoje nerwowe ruchy, zaraz capnął Cię za nadgarstki i unieruchomił. |
Vespera - 2012-07-07 01:57:04 |
Podobno milczenie jest złotem. Szkoda tylko, że nie w mojej kiesy. |
Mortal One - 2012-08-04 15:52:40 |
I wtedy, jak na złość, trzymający Cię z prawej pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej pomiętą kartkę. |
Vespera - 2012-08-05 18:30:08 |
Tyrada słów tego łajdaka podziałała na mnie mniej więcej tak, jak ceber zimnej wody na opijusa w środku błogiej nocy. Poczułam, jak cała krew odpływa z mojego lica, kiedy z godnymi kata precyzją i okrucieństwem dotarło do mnie, że wobec tego, co dowiedzieli się ci dranie, jestem już żywym trupem. |
Mortal One - 2012-08-05 19:01:31 |
Na szczęście, nikt przez dłuższą chwilę nie musiał nikogo zajmować, jako że Twój armagedon zatrzymał się przed drzwiami i tam najwyraźniej kontynuował swą dysputę. |
Vespera - 2012-08-05 19:22:40 |
Z dziką werwą, jak gdyby żelazem mnie kto przypalał, rzuciłam się na drewniany mebel i przykucnąwszy przy nim, chwyciłam za dolne szuflady, gotowa w nerwach wywrócić całą ich zawartość. Słyszałam tętno własnych skroni bijące jak dwa kowalskie młoty i myśli, które nieustannie prolongowały wykonanie mojego wyroku. Oby tylko teologiczna polemika okazała się wystarczająco zawiła! |
Mortal One - 2012-08-05 20:31:22 |
Polemika bynajmniej nie była teologiczna, chyba że do dziedziny teologii zaczęła należeć najzwyczajniejsza w świecie kokieteria, kwitowana co chwilę uroczym, perlistym, damskim chichotem. No, no, widać znowu przyszło Ci być świadkiem cudzych amorów... Oto zaś jest przykład, jak to miłość ratuje ludziom życie - kiedy na zewnątrz nieznany Ci (i oby takim pozostał!) mistrz inkwizytor bałamucił jakąś dziewkę, Ty dopadłaś biurka i w dzikim pośpiechu jęłaś plądrować jego drewniane, woniejące stęchlizną czeluście. Przed oczami migały Ci sterty papierów, czasem zapisanych, czasem całkiem pustych, aż wreszcie, na samym dnie najniższej szuflady, dopadłaś niewielką szkatułkę z wyrytym napisem: "Sprawy otwarte". |
Vespera - 2012-08-05 22:16:36 |
Osobiście złoję skórę wszystkim kuglarskim drapichrustom, którym zechce się w przyszłości układać ballady o zgubnym wpływie miłości. Widać świętokradztwo jest tu na porządku dziennym, a z taką szczerą i żądną nawrócenia peregrynacją tu wyruszyłam! Otworzyłam szkatułę, po czym panicznie zaczęłam przewalać jej zawartość. Odnalazłszy wreszcie właściwą kopertę, rychło wydobyłam z kamizelki tę jedyną słuszną i podmieniłam oryginał na falsyfikat. Z odrazą wzięłam pierwowzór, tak, jakby już teraz parzył kacerskim ogniem stosu, z zamiarem wrzucenia go do pierwszego napotkanego paleniska. Potem „tylko” powrzucać wszystko byle jak do szuflady, by się jeno domknęła, i w nogi! |
Mortal One - 2012-08-05 22:35:02 |
I w nogi! Z tą myślą rzuciłaś się w stronę drzwiczek dla służby (żaden ze strażników już Ci nie przeszkadzał; obaj ustawili się po obu stronach drzwi i pełnili przy nich żelazną wartę, wbijając spojrzenia w sufit) i wymknęłaś się nimi w chwili, gdy do pomieszczenia wszedł mistrz inkwizytor wraz ze swoją "świtą". |
Vespera - 2012-08-05 23:09:38 |
A ja bynajmniej nie zamierzałam przeszkadzać bożemu błogosławieństwu, które niewątpliwie zaniedługo spadnie na tę biedną gamratkę, toteż choć wpierw pognałam przed siebie jak na złamanie karku, rychło się zmitygowałam i wróciłam do ostrożnego złodziejskiego stąpania pośród na nieszczęście znanych mi już korytarzy, zastanawiając się, któż tym razem będzie hołdował miłości na mojej drodze. |
Mortal One - 2012-08-06 00:22:00 |
Takoż ruszyłaś w drogę powrotną, aczkolwiek już bez żadnych niepożądanych (choć samych w sobie pożądliwych) przeszkód. Przeszłaś przez wąski korytarzyk, przeszłaś przez wielką kuchnię, znalazłaś się w piwnicy... i tu wrócił problem psów, które niechybnie czaiły się gdzieś tam za drzwiami. |
Vespera - 2012-08-06 01:18:28 |
Szlag, pomyślałam ponuro, dopiero teraz przypominając sobie o tych zapchlonych bydlakach. Bynajmniej nie miałam ochoty stać się ich kolejną przekąską, tak więc złajałam siebie za owe godne lichego doliniarza niedopatrzenie i choć ochoty nie miałam najmniejszej, migiem zawróciłam po kawałek śmiertelnej broni, którą uraczę podłe bestyje. |
Mortal One - 2012-08-06 12:57:21 |
Kiedy trafiłaś znów do obszernej kuchni, zaraz dostrzegłaś - a raczej: poczułaś - sczerniałą beczkę, która stała w rogu. Jak nic, to tam trafiają kuchenne odpadki... a nuż znajdziesz wśród nich interesujący kawał mięcha. Fakt, brudna robota... acz czy kiedykolwiek myślałaś inaczej o złodziejskim fachu?... |
Vespera - 2012-08-06 13:37:23 |
Jakżebym mogła grzeszyć i hołubić własną próżność w tak sakralnym miejscu? Wszak to świętokradztwo, toteż jak na bogobojną wyznawczynię Hairisa przystało, cnotliwie podziękowałam swej opieszałości za możliwość skorzystania z tutejszych zabiegów ku poprawie urępności i skryłam się w pobliskim mroku, gotowa przecierpieć kolejne miłosne harce w tym rozpustnym przybytku godnym najlepszego zamtuzu w Tiarrimie. |
Mortal One - 2012-08-06 14:05:28 |
Na szczęście, nie musiałaś już niczego przecierpieć - dwóch mężczyzn, którzy weszli do kuchni, bynajmniej nie przyszło tu w celach miłosnych... |
Vespera - 2012-08-06 15:20:39 |
Nie to, żeby coś na kształt paskudnego grymasu pojawiło się na mej facjacie, gdy ów mistrz wspomniał o liście bezpiecznie spoczywającej w biurku… |
Mortal One - 2012-08-06 15:40:13 |
Będąc już przy drzwiach z nadgryzionym kawałem tuszy, który zdawałoby się, zachęciłby jeno trupa, by się w grobie przewrócił od tego fetoru, uchyliłaś je lekko (zaś te, o dziwo, nie wydały przy tym żadnych niepożądanych dźwięków!) i wyjrzałaś na zewnątrz, dostrzegając dwie sabaki dopiero po chwili, zdaje się - śpiące. Acz lepiej było założyć, iże jeno czuwały pod gęstymi komyszami... |
Vespera - 2012-08-06 16:07:05 |
Naści, bydlaki, świeża padlinka! Rzuciwszy cuchnący płat w ich stronę, poleciałam migiem w stronę furty, by uznały mnie za mniej smakowity kąsek aniżeli nadpsuta tusza. Jak dobrze było odetchnąć świeżym powietrzem po zgniłym moralnie wnętrzu Inkwizycji. |
Mortal One - 2012-08-06 16:35:02 |
Tusza posłusznie poleciała w ich stronę; psy wpierw poderwały łby, a później - za nimi - swoje cielska i wciąż Cię nie dostrzegając a na błędach się nie ucząc, rzuciły się w stronę nader obiecującego kąska. Ty zaś, choć z pewnością o wiele bardziej pożywna, przemknęłaś niezauważenie aż do samej furty i dopiero wtedy, gdy byłaś przy niej, przykułaś uwagę dwóch niewybrednych smakoszy. Nim ci jednak zdążyli się zreflektować, Ty już byłaś po drugiej stronie! |
Vespera - 2012-08-06 17:56:42 |
Choć wyszłam z przedsionku piekła w jednym kawałku, nie zamierzałam chwalić słońca przed zachodem (czy może raczej wschodem). Znów dopadłam swarliwej gęstwiny i pokonawszy po raz kolejny tego czupurnego przeciwnika, odnalazłam w zielsku płaszcz i przywdziałam na siebie. Uważnie wychynęłam z zielonych szpikulców i odczekawszy, nim przejdzie patrol straży świątynnej, dałam nura przed siebie w zbawienne mroki ulicy. Na tym zakończyłam swą przygodę z Inkwizycją, tuszę jeno, że na zawsze. Tążyć nie będę! |